Chmurek było tak w sam raz, nie za dużo i nie za mało. Słońce mogło sobie wybrać, którą podświetlić bardziej, którą mniej. Którą na […]
Tag: zmierzch

Późny wieczór i niebo pokryte zwalistą chmurą, na granicy której ślizgało się słońce. Nie wiadomo było, czy zdoła spod niej wyjść. Na szczęście w końcu

Sierpień zacząłem tak jak lubię – z pięknymi zjawiskami na wieczornym niebie. Pierwszego sierpnia nisko nad horyzontem wisiał zmierzający do pełni Księżyc, a tuż obok,

Chwała tym, co nie wycinają drzew na miedzach i przy polnych drogach. Bez nich krajobraz byłby o wiele nudniejszy. W ciągu dnia trochę chmurek, trochę

Końcówka kwietnia to nie tylko kwitnące rzepaki, to również wszechobecna świeża zieleń, która zwłaszcza w promieniach zachodzącego słońca mieni się bajecznymi odcieniami. To był wieczór,

Cały dzień ze sporej grubości pierzynką z chmur. A ja cały dzień śledziłem prognozy, które przewidywały stopniowe przesuwanie się chmur. Kwestia – czy zdążą się

Eh te moje wewnętrzne głosy. Wczoraj wieczorem mówiły mi – nie siedź w domu, pojedź na odosobnienie w polach. A nuż będzie się coś ciekawego

Pracowało na to zapewne kilkadziesiąt lat. Przez nikogo nie podcinane, nie formowane. Samo postanowiło przybrać po latach kształt serca. <img data-attachment-id="15889" data-permalink="https://witoldochal.blog/2020-03-14-02/" data-orig-file="https://witoldochal.files.wordpress.com/2020/03/2020-03-14-02.jpg" data-orig-size="1200,800" […]

Nie lubię jak wieje. Mam postanowione, że wtedy choćby nie wiem co się działo nie wychodzą na fotografowanie. No chyba, że jest minimum 15 °C

Dziś zgoła odmienny temat, ale również w przyjemnych okolicznościach przyrody. W powiecie znajduje się prywatne trawiaste lotnisko dla awionetek i małych samolocików, a w rogu

Mój ostatni raz, kiedy widziałem śnieg – szóstego stycznia. Mnie szczególnie brak śniegu nie przeszkadza, choć pofotografowałby z raz i zaspy… Owego pamiętnego dnia […]

Późny wieczór. Wracamy z fotografowania Tatr w K o ż u c h o w i e. Na niebie dzieje się niesamowity spektakl, a my

Biegł, jakby go samo licho goniło. Gałęzie raniły twarz i ręce, a nieznośny ból w ramieniu doprowadzał do skraju obłędu. Ukrył się za drzewem,

Odgłosy walki ścierały do cna neutralną ciszę, barwiąc powietrze krwawymi melodiami i dźwiękami rzezi. Krzyki tysięcy gardeł zlewały się w jedną bitewną pieśń